Archiwum 26 października 2011


paź 26 2011 Moi chlopcy
Komentarze: 0

Moi Chłopcy!

Zbysiu ur.5.01.1978

Bartuś ur.23.12.2008

Karolek ur.8.09.2010

 Oto moi chłopcy. Mężczyźni mojego życia.Kim dla mnie są? Mąż i dwóch synów.A ja jedna .

Pamiętam jak dziś kiedy poznałam mojego męza 15 lat temu.pobraliśmy się dopiero 3 lata temu ale dzięki tak długiej znajomości poznaliśmy się na wylot.Ktoś może powiedzieć że pewnie wkradła się już mniedzy nas rutyna.nie prawda. Kochamy się tak jak na początku.Pewnie że się kłucimy o różne sprawy.Co to byłby za związek gdybyśmy nie mieli róznych zdań i ciągle miżdżyli się do siebie.NUDA.A tak po każdej takiej kłutni wyobraźcie sobie jak sie godzimy.

 Pobraliśmy sie 12.lipca 2008 r.Byłam już wtedy w ciąży z naszym pierwszym długo wyczekiwanym synkiem Bartusiem.Bartuś jest kochanym dzieckiem jak chce. Potrafi sie przytulać Uśmiechać itd.Kiedy ma dobry humor.Gorzej jest kiedy wstanie lewa nogą.Wtedy to dopiero ma humory.

No ale wróćmy do mojego ślubu.To był cudowny dzień.Nie robilismy wielkiego weseliskaTo było małe przyjęcie dla najbliższej rodziny i przyjaciół.Wszystko do ślubu i przyjęcia załatwialiśmy sobie sami.Kupowaliśmy przez internet balony,organzy ozdoby na tort naweet kotyliony dla gości robiliśmy sobie sami.Suknie ślubną kupiłam za pół darmo od mojej kochanej pani Bożenki,koleżanki z pracy.Buty kupiłam Za 20 zł..Zbyszek też nie kupował drogich rzeczy.Porostu staraliśmy sie wydać jak najmiej bo spodziewaliśmy sie dziecka i na nie chcieliśmy wydać.Nadszedł ten dzień.Rano wstałam z papilotami na głowie i nie mogłam się już doczekać kiedy założe suknie.A tu jeszcze tyle roboty.Musieliśmy jechać jeszcze po tort.Zajżeć na salke czy wszystko jest już przygotowane. Miałam wspaniałe kucharki znajome z pracy mojego taty które za pół darmo robiły wszystkie potrawy,które jak się później okazoło smakowały wyśmienicie. Dziękuje im za to z całego serca.

Godz.14.00 nadszedł moment kiedy mogla założyc w końcu swoją wymażoną suknie ślubną.Goście po mału zaczeli się schodzić.I błogosławieństwo.To dopiero było przeżycie. Myślałam że się nie rozpłacze ale nie wytrzymałam.Plakałam jak bóbr.

 Nadeszła chwila wyjazdu do kościoła.Przed kościołem nerwowe oczekiwanie na księdza.I w końcu.Do ołtarza prowadził nas ksiądz i szły przed nami trzy dziewczynki (Karolinka Julia Natalia).Ręce mi się trzęsły kiedy nakladaliśmy sobie obroączki i składaliśmy przysięge. małżeńską.I stało się .Na ucho powiedziałam mojemu mężowi-"w końcu cie usidliłam KOCHAM CIĘ"

 Zabawa była do białego rana.Wszyscy goście bawili sie znakomicie. A ja pod koniec mażyłam już żeby położyć się do łóżka -Była przecież w 4  miesiącu ciąży.

To narazie na tyle.

paź 26 2011 Moi chlopcy
Komentarze: 0

Moi Chłopcy!

Zbysiu ur.5.01.1978

Bartuś ur.23.12.2008

Karolek ur.8.09.2010

 Oto moi chłopcy. Mężczyźni mojego życia.Kim dla mnie są? Mąż i dwóch synów.A ja jedna .

Pamiętam jak dziś kiedy poznałam mojego męza 15 lat temu.pobraliśmy się dopiero 3 lata temu ale dzięki tak długiej znajomości poznaliśmy się na wylot.Ktoś może powiedzieć że pewnie wkradła się już mniedzy nas rutyna.nie prawda. Kochamy się tak jak na początku.Pewnie że się kłucimy o różne sprawy.Co to byłby za związek gdybyśmy nie mieli róznych zdań i ciągle miżdżyli się do siebie.NUDA.A tak po każdej takiej kłutni wyobraźcie sobie jak sie godzimy.

 Pobraliśmy sie 12.lipca 2008 r.Byłam już wtedy w ciąży z naszym pierwszym długo wyczekiwanym synkiem Bartusiem.Bartuś jest kochanym dzieckiem jak chce. Potrafi sie przytulać Uśmiechać itd.Kiedy ma dobry humor.Gorzej jest kiedy wstanie lewa nogą.Wtedy to dopiero ma humory.

No ale wróćmy do mojego ślubu.To był cudowny dzień.Nie robilismy wielkiego weseliskaTo było małe przyjęcie dla najbliższej rodziny i przyjaciół.Wszystko do ślubu i przyjęcia załatwialiśmy sobie sami.Kupowaliśmy przez internet balony,organzy ozdoby na tort naweet kotyliony dla gości robiliśmy sobie sami.Suknie ślubną kupiłam za pół darmo od mojej kochanej pani Bożenki,koleżanki z pracy.Buty kupiłam Za 20 zł..Zbyszek też nie kupował drogich rzeczy.Porostu staraliśmy sie wydać jak najmiej bo spodziewaliśmy sie dziecka i na nie chcieliśmy wydać.Nadszedł ten dzień.Rano wstałam z papilotami na głowie i nie mogłam się już doczekać kiedy założe suknie.A tu jeszcze tyle roboty.Musieliśmy jechać jeszcze po tort.Zajżeć na salke czy wszystko jest już przygotowane. Miałam wspaniałe kucharki znajome z pracy mojego taty które za pół darmo robiły wszystkie potrawy,które jak się później okazoło smakowały wyśmienicie. Dziękuje im za to z całego serca.

Godz.14.00 nadszedł moment kiedy mogla założyc w końcu swoją wymażoną suknie ślubną.Goście po mału zaczeli się schodzić.I błogosławieństwo.To dopiero było przeżycie. Myślałam że się nie rozpłacze ale nie wytrzymałam.Plakałam jak bóbr.

 Nadeszła chwila wyjazdu do kościoła.Przed kościołem nerwowe oczekiwanie na księdza.I w końcu.Do ołtarza prowadził nas ksiądz i szły przed nami trzy dziewczynki (Karolinka Julia Natalia).Ręce mi się trzęsły kiedy nakladaliśmy sobie obroączki i składaliśmy przysięge. małżeńską.I stało się .Na ucho powiedziałam mojemu mężowi-"w końcu cie usidliłam KOCHAM CIĘ"

 Zabawa była do białego rana.Wszyscy goście bawili sie znakomicie. A ja pod koniec mażyłam już żeby położyć się do łóżka -Była przecież w 4  miesiącu ciąży.

To narazie na tyle.